Społeczny dowód słuszności - czyli matka o życiu

W swojej karierze zawodowej, a raczej akademickiej jedynie liznęła socjologię i psychologię. Dobrze jednak zapamiętał wykład profesora opowiadający o przestępcach małych wykroczeń i ich wewnętrznej potrzebie szukania akceptacji dokonanych czynów społeczeństwie. Każdy wszak prawy człowiek, który nie jest patologicznym, seryjnym mordercą wie, że pewne zachowania są złe. Kradzież jest nie właściwa, bo nikt przecież nie chcę, aby zbierano mu jego własność. Nikt nie chce odczuwać bólu pobicia- analogicznie wie, że go zadając postępuje źle (teoretycznie). 
Uzasadnienie takiego zachowania opisał Robert Cialdini. Należy ona do jednych z sześciu zdefiniowanych przez niego zjawisk społecznych. Mianowicie zasada ta zwraca uwagę na fakt, że punktem odniesienia dla zachowań człowieka stają się reakcje innych ludzi. Jednostka wykazuje tendencję do przyjmowania poglądów, zachowań i decyzji takich samych, jak reszta grupy społecznej. Czyli, krótko mówiąc „Skoro inni tak robią, to i ja mogę. Oznacza, że nie jestem inny”. Skoro nasze zachowanie znajduje społeczne uzasadnienie i mogę odetchnąć z ulgą. Ufff....

Może to dziwne, że czytają lekturę Agnieszki wspominam wykład o mordercach, złodziejach i innych patologiach naszego świata. Ale prawda jest taka, że czytając książkę „ Suma drobnych radości” co chwilę w duchu wzdychał „Mam tak samo!”. Jestem w końcu w podobnym etapie życia jak autorka i borykam się zapewne z podobnymi mniejszymi i większymi problemami. 

I powiem, fajnie było dowiedzieć się, że nie tylko ja tak mam.

Jestem pokoleniem, które coś tam pamięta z komunizmu, ale żyło już w czasach wolności. Buntuje się przeciw normalności, a raczej odczuwa presje, aby nie być „zwykłą”, bo to nudne. Czuję się na każdym kroku przytłoczona wiedzą, reklamą i zasadami jakimi powinnam żyć ja i przede wszystkim jaką powinnam być kobietą i matką. Chcę uchodzić za idealistkę, kobietę, która osiąga same sukcesy, jej dom lśni, dziecko jest idealne, ogólnie życie jest wspaniałe i można do niego pałać same ochy i achy. 

Tylko pytanie czy to chce pochodzi z głębi mnie czy jest mi narzucone przez otoczenie? 

Chce spać w sobotę dłużej po całym tygodniu tyrania i jedyne o czym marzę to wcisnąć córce tablet, nasypać płatków do miski i liczyć, że nie obudzi mnie przez 10. Choć doskonale wiem, że w całokształcie wychowanie tego nie chce, bo wiem, że socialmedia i wirtualny świat pożre ją z łatwością. W końcu mnie dorosłą kobietę uzależnił z taką łatwość, a nie miałam od urodzenia powszechnego i łatwego dostępu do Internetu. 

Chciałabym powiedzieć, że czytam każdą etykietę, że w moim domu wszystko jest eko, że serwuje tylko zdrowe obiady na parze zrobione, zawsze dwudaniowe. 
Chciałbym, aby mój stół wyglądał jak Westwing, a dom był odzwierciedleniem skandynawskiego stylu. Z jego pięknymi białymi ścianami, obrazkami formatu pocztówki za 300 zł w pokoju dziecięcym. A w rzeczywistości gdzieś koło 2 urodzin córki zrezygnowałam z kupowania magicznych gąbeczek do wycierania murali, bo byłam pewna że kolejne szorowanie ściany spowoduje, że odkryje goły beton ścian.
I tak jest z wieloma sprawi w moim życiu i w życiu wielu współczesnych kobiet, matek.



I to jest właśnie to miejsce, w którym wkracza Agnieszka.


Nie można powiedzieć, że "Suma drobnych radości" to lektura, która zmieni oblicze współczesnej literatury. To nie dzieło pokroju "Lalki", "Harrego Pottera" (choć nie wiem czy tu słowo dzieło jest właściwe) czy komentarza do Kodeksu Karnego profesora Zoll'a. Wszak jednak nikt nie powinien siadać do tej lektury z takim nastawieniem. Nie radzę nikomu liczyć na jakieś przełomowe stwierdzenia, odkrycie świętego Graala czy ujawnienia prawd ukrytych. 

Lektura "Sum..." to jak spotkanie z koleżanką przy kawie. Taką, której nie widziało się od dawna, ale od zawsze uwielbiało się z nią gadać o rzeczach małych i dużych. O pierdołach i poważnych problemach życiowych. Taką, która wie co boli i że na sali porodowej jesteś w stanie zaprzedać duszę diabłu, byle tylko przestało boleć i która cię nie ocenia. To taka pogawędka o wszystkim i o niczym. To słuchanie z wypiekami na twarzy tego co ona opowiada i co chwile ochocze kiwanie głową "Boże doskonale wiem o czy tym mówisz!". To tak jakby na chwilę móc się urwać od tej paskudnej codzienności i usiąść na zadku tylko po to, aby kogoś słuchać, popijając ulubioną Mocha Frappucino w Starbucks. I dzięki opowieścią o tym co się u Agi dzieje, móc chociaż przez chwilę zapomnieć o tym jakim być się powinno, o górze prania, która zawsze jest i o tych znikających skarpetkach, które pralka pobiera jako opłatę za swoją ciężką pracę. To takie zapomnienie o tych ciągłych wyrzutach sumienia, że dziś na obiad były płatki z mlekiem, zresztą na śniadanie też. Po prostu siedzisz, sączysz tą swoją kawę a ona mówi, a ty słuchasz. 
Boże jak fajnie jest słuchać kogoś, kto cię rozumie zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Ledwo się spostrzegasz, kiedy przekładasz ostatnią stronicę., Normalnie masz ochotę przytulić Agę i wyszeptać jej w tym mocnym uścisku : 

"Aga jak fajnie było się z Tobą spotkać, kurcze jest mi tak lepiej na sercu. Nawet nie wiesz jak bardzo mi ulżyło, że nie tylko ja tak mam".

Książka nie odkrywa nic nowego, nie ma w niej innowacji. Piszę o tym co było mielone już z milion razy przez innych, o czym teraz krzyczą okładki gazet, czym zasypują nas cookies. Jednak mimo wszystko ma w sobie to coś co powoduje, że naprawdę fajnie jest ją mieć i od czasu do czasu móc wrócić do niej w domowym zaciszu, czy podczas monotonnej podróży. 

Zapewne za każdym razem nie obejrzymy się a podczas jej czytania minie godzina, o której mieliśmy położyć się spać, czy nagle z Metra Służew zrobi się Marymont. Ale jak to już? 
Czytając książkę nie mamy uczucia ekscytacji, to nie jest tak, że musimy walczyć każdą komórką naszego ciała, aby nie sprawdzić co jest w rozdziale końcowym. Oj nie, delektujemy się każdą stroną z osobna. Uśmiechamy do zdań i zamykamy co jakiś czas oczy przekładając słowa pisane na naszą codzienność. Yhhmm kocyk, oj tak ten z Pepco tak fajnie byłoby teraz pod niego wskoczyć i te 3 świeczki co tylko stoją i zbierają kurz, oj tak zapalę je dziś i po prostu sobie posiedzę.


Aga fajnie, że jesteś...bo jesteś taka jak my <3


Komentarze